Imponujące ruiny
zamku w miejscowości Ujazd od lat przyciągają rzesze turystów,
przypominając o dawnej świetności Rzeczpospolitej. Obiekt, który
był jedną z największych i najpiękniejszych magnackich siedzib,
budowany był fazowo w latach 1621 - 1644, we włoskim stylu
,,palazzo in fortezza’’, czyli rezydencji posiadającej również
funkcje obronne. Ogromnej kubatury zamek był w owych czasach
,,architektoniczną perełką”. Krzyżtopór wzniesiono z kamienia,
na planie pięcioboku. ,,Wewnątrz fortyfikacji rozlokowano pałac
mieszkalny i dziedziniec. Rezydencja miała przypominać kalendarz:
liczba okien odpowiadała liczbie dni w roku, komnat- tygodni,
reprezentacyjnych sal- miesięcy, a narożnych wież- kwartałów”1.
Zamek oszałamiał przepychem i bogactwem, a jego budowa stanowiła
swoiste dzieło życia fundatora, czyli wojewody sandomierskiego
Krzysztofa Ossolińskiego. Jego właściciel nie nacieszył się
niestety zbyt długo swoją rezydencją. Zmarł zaledwie 12 miesięcy
po skończeniu prac budowlanych pozostawiając obiekt w spadku
swojemu synowi Krzysztofowi Baldwinowi Ossolińskiemu. Był to
zaledwie początek ciągu tragicznych wydarzeń, które doprowadziły
do upadku tej wspaniałej twierdzy. Syn wojewody w 1648 roku wraz z
oddziałem 100 husarzy przyłączył się do wojsk koronnych
zmierzających przeciwko powstaniu kozackiemu wspieranemu przez
Tatarów. Latem 1649 roku Ossoliński został trafiony w bitwie pod
Zborowem strzałą, po czym zmarł. Legenda głosi, że w sierpniu,
zaraz po bitwie, stojący na nocnej straży wartownicy usłyszeli
wyraźny tętent koni. Z mgły wyłoniła się ku ich zdziwieniu nie
grupa jeźdźców, a tylko jeden, w którym od razu rozpoznali
swojego Pana Krzysztofa Baldwina. Strażnicy nie zastanawiając się
długo popędzili otworzyć bramę, jednak nikogo już tam nie było.
Postać zniknęła. Krótko po tym wydarzeniu na zamek dotarła
smutna wiadomość, której treść mówiła o tym, że Pan
Ossoliński poniósł bohaterską śmierć w bitwie. Zaledwie 7 lat
później twierdza została całkowicie splądrowana przez wojska
szwedzkie, a dzieła zniszczenia dokonała konfederacja barska i II
wojna światowa. Piękna niegdyś rezydencja popadła w ruinę, ale
nie rozstał się z nią duch Krzysztofa Baldwina Ossolińskiego.
Podobno niejednokrotnie widywano go przechadzającego się w
husarskiej zbroi po zamkowych murach, a w księżycowe noce wciąż
można spotkać go snującego się po korytarzach Krzyżtoporu.
1.
Śliwa W., Duchy
Polskie – Przewodnik po miejscach niezwykłych.
Poznań 1999, str.43
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz