piątek, 21 listopada 2014

Zamek w Gołańczy


     Pierwsze wzmianki na temat niewielkiego murowanego dworu obronnego pochodzą z XIV wieku. Jego pierwszym właścicielami był możny w tamtych czasach ród Pałuków. Istnienie zamku potwierdza dokument z 1383 roku, wedle którego panem Gołanieckich włości był rycerz Jakub Kusz. Ród Grudzińskich, który miał w posiadaniu obiekt w XV wieku, rozbudował go, wzmacniając funkcje obronne. Podwyższono główny budynek mieszkalny o dwie kondygnacje, a otaczającą go palisadę zamieniono w wysoki, ceglany mur z wieżą bramną i okrągłą, narożną basztą. Budowla przetrwała w takim stanie aż do szwedzkiego potopu, który dokonał w Polsce wielu zniszczeń. Z tym okresem związana jest legenda o gołanieckiej białej damie. Miejscowy kasztelan postanowił zamknąć się w zamku wraz z niewielką liczbą szlachty, żołnierzy oraz chłopów, urządzając wypady mające na celu nękanie armii szwedzkiej. Książę Jan Adolf, usłyszawszy o poczynaniach lokalnego rządcy, wysłał oddział wojska, który miał stłumić miejscowy bunt. Kasztelan nie chciał słyszeć o żadnych układach, mówiąc, że woli zginąć w walce. Obrońcy walczyli bardzo dzielnie, jednak Szwedzi przysłali posiłki z kilkoma działami. Legenda o pięknej gołanieckiej starościance, która w opowieściach występuje pod różnymi imionami: Anny, Barbary, a także Hanny, w tym miejscu dzieli się na dwie wersje. Jedna mówi o tym, że żołnierze widząc przewagę wrogą chcieli się poddać i nie wierzyli w zwycięstwo. Coraz głośniej mówiono wśród obrońców o poddaniu zamku. Córka starosty słysząc te straszliwe wieści, powiedziała , że nie zamierza patrzeć na sromotną klęskę. Wspięła się na mury, skąd skoczyła w odmęty jeziora Smolary. Walczący dowiedziawszy się o czynie dziewczyny, postawili sobie za honor walkę do ostatniej kropli krwi. Niestety przeciwnik dysponował większymi siłami, a opór stawiany przez obrońców zmusił ich do wycięcia w pień całej załogi. Druga wersja natomiast opowiada o zauroczeniu śliczną starościanką jakiemu uległ dowódca wojsk szwedzkich. Oficer obiecał, że jeżeli ta odda mu swą rękę odstąpi od zamkowych murów, a nikomu z mieszkańców nie stanie się krzywda. Kiedy żołnierz przybył na zamek, aby odebrać dziewczynę, ta poprosiła go, aby udał się z nią na mury jeśli tak mu na niej zależy. ,,Poprowadziła go na skraj muru zamkowego, skoczyła w wody jeziora i zniknęła w jego odmętach”1. Szwedzkiego oficera ogromnie poruszyła jej śmierć, jednak nie złamał danej przysięgi i wraz z wojskiem opuścił Gołańcz. Obie te historie różnią się nieco od siebie, łączy je jednak jeden fakt. Widmo starościanki pojawia się zawsze w noc świętojańską 23 czerwca. Zjawa wynurza się z jeziora, a odziana jest w białą suknię, z liliami wplecionymi we włosy. Snuje się po zamku, podziwiając dawne włości, a kiedy noc zbliża się ku końcowi, z powrotem ginie w toni smolarskiego jeziora. Sam zamek, chodź po ,,potopie” odbudowany z uwzględnieniem elementów barokowych, przechodząc do rąk różnych właścicieli popadał w ruinę i tak zostało aż do dzisiaj. Podobno odwiedza go też czasami widmo innej postaci, jest to duch kasztelana. Pojawia się on w noc poprzedzającą dzień św. Jana i ze smutkiem patrzy na ruiny, wypatrując swojej ukochanej córki.



     1. Sobczak J., Duchy w polskich zabytkach. Warszawa 2011, str. 107

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz