Pierwsze wzmianki na
temat niewielkiego murowanego dworu obronnego pochodzą z XIV wieku.
Jego pierwszym właścicielami był możny w tamtych czasach ród
Pałuków. Istnienie zamku potwierdza dokument z 1383 roku, wedle
którego panem Gołanieckich włości był rycerz Jakub Kusz. Ród
Grudzińskich, który miał w posiadaniu obiekt w XV wieku,
rozbudował go, wzmacniając funkcje obronne. Podwyższono główny
budynek mieszkalny o dwie kondygnacje, a otaczającą go palisadę
zamieniono w wysoki, ceglany mur z wieżą bramną i okrągłą,
narożną basztą. Budowla przetrwała w takim stanie aż do
szwedzkiego potopu, który dokonał w Polsce wielu zniszczeń. Z tym
okresem związana jest legenda o gołanieckiej białej damie.
Miejscowy kasztelan postanowił zamknąć się w zamku wraz z
niewielką liczbą szlachty, żołnierzy oraz chłopów, urządzając
wypady mające na celu nękanie armii szwedzkiej. Książę Jan
Adolf, usłyszawszy o poczynaniach lokalnego rządcy, wysłał
oddział wojska, który miał stłumić miejscowy bunt. Kasztelan nie
chciał słyszeć o żadnych układach, mówiąc, że woli zginąć w
walce. Obrońcy walczyli bardzo dzielnie, jednak Szwedzi przysłali
posiłki z kilkoma działami. Legenda o pięknej gołanieckiej
starościance, która w opowieściach występuje pod różnymi
imionami: Anny, Barbary, a także Hanny, w tym miejscu dzieli się na
dwie wersje. Jedna mówi o tym, że żołnierze widząc przewagę
wrogą chcieli się poddać i nie wierzyli w zwycięstwo. Coraz
głośniej mówiono wśród obrońców o poddaniu zamku. Córka
starosty słysząc te straszliwe wieści, powiedziała , że nie
zamierza patrzeć na sromotną klęskę. Wspięła się na mury, skąd
skoczyła w odmęty jeziora Smolary. Walczący dowiedziawszy się o
czynie dziewczyny, postawili sobie za honor walkę do ostatniej
kropli krwi. Niestety przeciwnik dysponował większymi siłami, a
opór stawiany przez obrońców zmusił ich do wycięcia w pień
całej załogi. Druga wersja natomiast opowiada o zauroczeniu śliczną
starościanką jakiemu uległ dowódca wojsk szwedzkich. Oficer
obiecał, że jeżeli ta odda mu swą rękę odstąpi od zamkowych
murów, a nikomu z mieszkańców nie stanie się krzywda. Kiedy
żołnierz przybył na zamek, aby odebrać dziewczynę, ta poprosiła
go, aby udał się z nią na mury jeśli tak mu na niej zależy.
,,Poprowadziła go na skraj muru zamkowego, skoczyła w wody jeziora
i zniknęła w jego odmętach”1.
Szwedzkiego oficera ogromnie poruszyła jej śmierć, jednak nie
złamał danej przysięgi i wraz z wojskiem opuścił Gołańcz.
Obie te historie różnią się nieco od siebie, łączy je jednak
jeden fakt. Widmo starościanki pojawia się zawsze w noc
świętojańską 23 czerwca. Zjawa wynurza się z jeziora, a odziana
jest w białą suknię, z liliami wplecionymi we włosy. Snuje się
po zamku, podziwiając dawne włości, a kiedy noc zbliża się ku
końcowi, z powrotem ginie w toni smolarskiego jeziora. Sam zamek,
chodź po ,,potopie” odbudowany z uwzględnieniem elementów
barokowych, przechodząc do rąk różnych właścicieli popadał w
ruinę i tak zostało aż do dzisiaj. Podobno odwiedza go też
czasami widmo innej postaci, jest to duch kasztelana. Pojawia się on
w noc poprzedzającą dzień św. Jana i ze smutkiem patrzy na ruiny,
wypatrując swojej ukochanej córki.
1.
Sobczak J., Duchy w
polskich zabytkach.
Warszawa 2011, str. 107
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz