środa, 26 listopada 2014

Zamek w Łagowie

     Na przesmyku pośród jezior Trześniewskiego oraz Łagowskiego, na niewielkim wzgórzu morenowym wznosi się zamek w Łagowie. Pierwsze wzmianki na temat drewnianego grodu castrum Lagowe pochodzi z 1299 roku, kiedy to tymi terenami rządzili Brandenburczycy. W 1347 roku burgrabia Ludwik borykał się ze sporymi problemami finansowymi. Rosnący dług, zmusił go więc do sprzedania obiektu. Zakupu dokonał Rycerski Zakon Szpitalników św. Jana Jerozolimskiego zwany Rodyjskim i Maltańskim, w skrócie Joannici. Zakon ten powstał we Włoszech, krótko prze I wyprawą krzyżową. Jednak to właśnie krucjaty na Bliskim Wschodzie przyniosły mu sławę, prestiż, a także ważną w Europie pozycję. W 1291 roku wraz z Templariuszami zamieszkali na Cyprze, a po likwidacji Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, przenieśli się na Rodos, przyjmując nazwę kawalerów rodyjskich. Ich flota stanowiła ważną siłę w basenie Morza Śródziemnego, dlatego ich interesy mocno kłóciły się z planami Imperium Osmańskiego. Wypędzeni z wyspy przez Turków rycerze, otrzymali we władanie Maltę, od której powstała nazwa kawalerzy maltańscy. Zakon posiadał liczne komandorie na terenie całej Europy. W Łagowie zakonnicy mieszkali aż do 1810 roku, kiedy to władze pruskie dokonały jego sekularyzacji. Obiekt na przestrzeni wieków dość szczęśliwie ominęły wojenne zawieruchy. Jedyny epizod z historii zamku, to wojna siedmioletnia, podczas której miało miejsce krótkotrwałe przejęcie go przez wojska szwedzkie, a potem próba odbicia przez armię brandenburską. Zaniedbany zamek , po wojnie, na swoją siedzibę wybrało Stowarzyszenie Historyków Sztuki, a potem Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego. W 1971 roku przejął go Ośrodek Sportu i Turystyki, który do dzisiaj prowadzi w nim hotel. Z Łagowskim zamkiem swoje losy wiąże widmo Rycerza w Płomieniach. Jest to zjawa która pojawia się w letnie i wiosenne dni, zazwyczaj w trakcie burzy. Co ciekawe nigdy nie zobaczyła jej żadna kobieta, co pozwala sądzić, że postać ukazuje się tylko mężczyznom. Historię o duchu potwierdzają relacje pruskich urzędników, którzy przyjechali z wizyta służbową do Łagowa. Pierwszy z nich von Harlem odwiedził zamek 16 marca 1820 roku. Jak wynika z jego relacji w nocy obudziła go zjawa zakutego w zbroję rycerza, który cały stał w płomieniach. W oficjalnym raporcie do swojego przełożonego bardzo dokładnie opisał całe zajście, podkreślając, że zjawa, którą widział łudząco przypominała rycerza wykutego na nagrobnej płycie w miejscowym kościele . Świadkiem pojawienia się ducha był również Erdmann ze Słońska, który w nocy również natrafił na zjawę. Nie są to jedyne relacje, które mówią o Rycerzu w Płomieniach. W 1967 roku, pewien student, w trakcie burzy schodził z zamkowej wieży. Wtedy właśnie po uderzeniu pioruna ukazało się widmo. Chłopak próbował z nim porozmawiać używając różnych języków, jednak postać zniknęła. Podobno ducha widywali także pracownicy zamku. Kim jednak jest ów rycerz? Jest to najprawdopodobniej jeden z łagowskich komandorów, a dokładniej Andrzej von Schlieben. Żył on w XVI wieku i jako pierwszy z zakonników, w 1544 roku, złamał śluby czystości, żeniąc się oraz zakładając rodzinę. Wywołało to ogromną burzę i dyskusję wśród członków zakonu. Wydarzenie to spowodowało również zmianę pewnego poglądu, który jak dotąd był jednoznaczny, zakonnicy nie mogli wiązać się w związki małżeńskie. Niedługo po tym zdarzeniu zgromadzenie zakonne w Spirze usankcjonowało śluby zakonników, kończąc ostatecznie problem celibatu. Od tamtego czasu minęło dużo czasu, a duch Rycerza w Płomieniach wciąż pojawia się na zamku. Niektórzy powiadają, że za występek wbrew prawu zakonnemu, Schlieben został skazany na wieczne potępienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz