niedziela, 23 listopada 2014

Zamek w Niedzicy

     Pierwsza drewniana strażnica stanęła w miejscu obecnego zamku prawdopodobnie w XIII wieku. Stała ona na wysokiej skale (56 6m n.p.m.) nad prawym brzegiem Dunajca. Jej pierwszym właścicielem był węgierski rycerz Kokosz Berzeviczy. Gród leżał na samej granicy i miał stanowić przeciwwagę dla stojącego po drugiej stronie rzeki zamku Wronin, czyli późniejszego Czorsztyna. Król skonfiskował jednak jego dobra, a murowany zamek wzniósł normandzkiego pochodzenia rycerz Wilhelm Drugeth. Kolejni właściciele ciągle rozbudowywali obiekt, który często zmieniał właścicieli. Byli to ponownie ród Berzeviczych, który odzyskał zamek, po nich Jan Zapoyla spokrewniony z samymi Jagiellonami, wojewoda sieradzki Hieronim Łaski a nawet rozbójnik Jerzy Witzthum. Ostatecznie w 1589 roku Niedzica trafiła w ręce rodu Horvath, który z krótkimi przerwami panował na tych ziemiach aż do 1843 roku. Jerzy Horvath z Palocsy przebudował zamek w stylu renesansowym , zamieniając także baszty na basteje oraz rozbudowując wieżę bramną. Ostatnia z rodu Kornelia Horvath wyszła za mąż za Aleksa Salomona . Ród ten był w posiadaniu Niedzicy aż do końca II wojny światowej. Geza Salomon chciał po zakończeniu wojny uratować rodzinne dobra, jednak ubiegła go armia sowiecka i miejscowa ludność, która rozgrabiła i zdewastowała zamek. Obiekt został znacjonalizowany, a w 1949 roku przejęło go Ministerstwo Kultury i Sztuki, które rozpoczęło jego konserwację. Pod koniec XVIII wieku rodzina Horvath na krótko odstąpiła zamek w posiadanie Sebastianowi Berzeviczy. Był on potomkiem rodu, który założył w miejscu zamku pierwszą strażnicę. Poszukując bogactw, sławy lub może po prostu przygody wyruszył w połowie XVIII wieku do Peru. Tam zamieszkał i zakochał się w córce wodza jednego z indiańskich plemion. Owocem tego związku była jego jedyna córka Umina. Gdy dziewczyna ukończyła odpowiedni wiek ,,poślubił ją wywodzący się ze starożytnego rodu Inków Tupac Amaru, bratanek wodza powstania przeciw władzy hiszpańskiej, które wybuchło w 1780 roku w Peru”1. Gdy bunt upadł, a jego dowódca Tupac Amaru II został zabity a całej jego rodzinie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Hiszpanie zaczęli mścić się na rodzie rebelianta, a także prześladować całą inkaską szlachtę. Mąż Uminy nie miał wyjścia jeżeli chciał ocalić rodzinę. Wraz z nią, synem Antonio i Sebastianem wyruszyli w podróż do Wenecji, zabierając ze sobą podobno część legendarnego skarbu Inków. Nie spodziewali się jednak, że gniew Hiszpan będzie ich ścigał aż do Włoch. W jednym z ciemnych, miejskich zaułków Indianin został zasztyletowany. Sebastian nie zastanawiając się długo postanowił uciec wraz z córką i wnukiem do dawnej siedziby swojego rodu- Niedzicy. Jak się niedługo okazało nawet tutaj nie mogli zapomnieć o zemście konkwistadorów. W 1797 roku Umina tak jak jej mąż została zasztyletowana na zamkowym dziedzińcu, przed wejściem do kaplicy, a jej synka od śmierci uratowała jedynie wierna służba. Zdesperowany Berzeviczy za wszelką cenę chciał uratować swojego wnuka, który był ostatnim potomkiem wielkich inkaskich władców. Sebastian o pomoc poprosił swoich krewnych Wacława Benesza i jego żonę Annę Benesz- Berzeviczy, który mieszkali w czeskim Krumlovie na Morawach. Dokładnie 21 czerwca 1797 roku, w dzień największego inkaskiego święta- Święta Słońca, został spisany specjalny akt adopcji Antoniego. Chłopiec zostaje ochrzczony, a także zmienia nazwisko, aby uniknąć zagrożenia ze strony skrytobójców. Rok później widnieje już w księgach jako Antoni Benesz. Sebastian wkrótce umiera w Krakowie w klasztorze Augustynów, a wraz z nim prawdopodobna wiedza o sławetnym skarbie. Jego wnuk resztę życia spędził już bezpiecznie, a w 1826 roku ożenił się z Polką. Miał 3 synów i 2 córki, jednak tylko Ernest dożył późnej starości. Antoni, który jak nakazywał testament dowiedział się w momencie ukończenia pełnoletniości o swoim pochodzeniu. Niedługo przed śmiercią, w 1877 roku, przekazał synowi dokumenty i pamiątki rodzinne, zabraniając interesować się tą sprawą. Do całej historii powrócił jego wnuk – Andrzej Benesz, który dowiedziawszy się o swoich korzeniach rozpoczął zakrojone na dużą skalę poszukiwania. Odnalazł na Świętym Krzyżu akt adopcyjny dziadka ,a podczas prac badawczych na zamku, pod ostatnim stopniem schodów pierwszej bramy górnego zamku, odnalazł zamurowane w metalowej tubie indiańskie kipu. Zrodziła się wtedy wizja o inkaskim skarbie, do którego wskazówki miały być zawarte w znalezisku. Jednak Benesz podobnie jak inni świadkowie tego wydarzenia zginął. Dnia 26 lutego 1976 roku poniósł śmierć w wypadku samochodowym, a dokładnie dzień wcześniej przed urodzinami swojego jedynego syna, mężczyzna zapowiedział, że zgodnie z tradycją, przekaże wszystko czego się dowiedział kolejnemu potomkowi rodu. Niestety nie zdążył, a historia o klątwie inkaskiego skarbu ożyła na nowo. Bogactw nigdy nie odnaleziono, a część tej niesamowitej historii trwa do dzisiaj. Wielu zamkowych pracowników wielokrotnie widywało snującą się po zamku białą postać. Jest to najprawdopodobniej duch zamordowanej Uminy, która w dalekim od ojczyzny kraju poniosła straszną śmierć z rąk mściwego wroga. Jej widmo snuje się po korytarzach i pilnuje ukrytego, inkaskiego skarbu.



1. Sobczak J., Duchy w polskich zabytkach. Warszawa 2011, str. 121

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz